Jestem w paski
Tematem szycia po który w większości przypadków sięgam są torebki. Nie dość, że sama mam ich sporo to je bardzo lubię i dodatkowo szyję.
Na razie torebki tworzę dla siebie, a jak już je opanuje to może komuś ze znajomych sprezentuje.
Torebki to dosyć czasochłonny temat, ta z dzisiejszego postu zajęła mi coś koło 6-8 godzin, które rozłożyłam oczywiście w czasie bo nie jestem w stanie jednego dnia tyle poświęcić.
Mam taką tendencję rzucania się na głęboką wodę podczas gdy czegoś jeszcze dokładnie nie opanowałam, potem dziwię się, że nie wyszło, ale cały czas staram się brać poprawkę na prostotę i by to na niej wpierw się opierać. Tak więc dzisiejsza torebka jest jedną z łatwiejszych do wykonania, wręcz prawie że banalna.
Początkowo miała być bez zamka i podszewki, ale jednak zdecydowałam się ją wykończyć na ostatni guzik.
Zdarzają mi się jeszcze sytuacje kiedy przejadę krzywo, materiał się ześliźnie, zamyślę się. Jednak zajęcia w szkole bardzo mi pomogły zniwelować moje większe odchyły, przy okazji sama się przekonałam o wartości fastrygowania nitką i igłą. Bardzo lubię fastrygować szpilkami, jednak muszę przyznać, że większy komfort i pewność zapewnia tradycyjna fastryga.
Muszę się pochwalić, że jestem bardzo zadowolona z wszycia zamka, poszło mi to dużo łatwiej i lepiej niż za pierwszym i drugim razem.
Z założenia torebka ma mi służyć za przechowalnik materiałów w szkole, bo torebki foliowe niestety są zbyt delikatne i powiedzmy sobie szczerze mało estetyczne.
Dodatkowo doszyłam dwie małe kieszonki po bokach by i w przyszłości (po kursie) mogła jeszcze służyć innym celom i "wyszła" w miasto :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję Wam za wszystkie opinie, rady jak również miłe komentarze.